1. Co zasiejesz, to zbierzesz
Stare powiedzenie mówi,
że co zasiejesz, to zbierzesz. Tranzyt Saturna – zwłaszcza jego początek - to właśnie czas żniw. Jeśli wcześniej zasialiśmy - a więc sfera życia, na którą w tym momencie
oddziałuje ta planeta, nie została przez nas zaniedbana, bo mieliśmy do niej
zdrowe, praktyczne podejście i na bieżąco
rozwiązywaliśmy problemy - wówczas na ogół nie mamy się czego obawiać. Tranzyt
ten może wręcz przynieść sukces w postaci docenienia naszych dotychczasowych starań, awansu czy życiowej szansy. Jednak rzadko ma
to charakter przysłowiowej „gwiazdki z nieba”.
Niemal zawsze jest rezultatem
wytężonej pracy i wiąże się z koniecznością dużego zaangażowania.
2.Konsekwencje
A co, jeśli nie posialiśmy?
Niestety jest dość prawdopodobne, że tranzyt Saturna zbiegnie się w czasie z mało przyjemnymi tego konsekwencjami. Będą
one tym surowsze, nim większą niefrasobliwość wykazywaliśmy. Za brak pracy,
dyscypliny, wszelkie zaniedbania, samooszukiwanie się, że „jakoś to będzie”,
najprawdopodobniej dostaniemy po łapach.
Ma to na celu naszą przemianę i nakłonienie nas do obrania lepszej drogi. Gdy tranzyt Saturna - surowego nauczyciela
daje nam po tyłku, można założyć, że chce on – tak trochę po ojcowsku - udzielić nam reprymendy. Od czasu do czasu
każdy bowiem musi skonfrontować się z rzeczywistością i być wytrąconym z błogostanu, by przebudować jakiś
obszar naszego życia tak, aby z czasem stał bardziej dla nas bardziej funkcjonalny,
sprzyjający rozwojowi i konkretnym osiągnięciom, które Saturn tak bardzo lubi.
Tranzyt Saturna wymusza
trzeźwe, realistyczne spojrzenie na sprawy, które symbolizuje podlegający
tranzytowi dom lub planeta. Po
prostu nachodzące nas w tym czasie
refleksje albo przytrafiające się wydarzenia (a często i jedno, i drugie)
zmuszają nas to zdjęcia różowych okularów. Czy chcemy, czy nie, pod wpływem
tranzytu żegnamy się z mechanizmami obronnymi typu racjonalizacja czy
idealizacja. Zazwyczaj okazuje się, że nie możemy już dłużej nie zauważać
problemów, o których co prawda wiedzieliśmy, lecz dotychczas udawało nam się je
zręcznie ignorować. Dlatego też tranzyt Saturna wiąże się z obniżonym nastrojem, samokrytyką i z robieniem
bilansów życiowych, których wynik na
ogół nie napawa optymizmem.
Podczas tranzytu
Saturna nagle orientujemy się, że w danej sferze dłużej tak żyć nie sposób.
Dlatego tranzyt ten często idzie w parze
z dość radykalnymi decyzjami życiowymi.
Bywa też, że do korekty kursu zmuszają nas wtedy inni ludzie lub po prostu samo
życie. W najlepszym wypadku oznacza to ciężką pracę i mozolne rozpoczynanie od
nowa, a w nieco gorszym wariancie wymuszoną
rezygnację, konieczność wycofania się bądź utratę czegoś.
5. Spadek formy
Nie da się ukryć, że
Saturn i sposób jego działania stosunkowo często jest źródłem frustracji, bólu i cierpienia. Powoduje to oczywiście spadek nastroju i
energii życiowej. Czujemy, że nie mamy na nic siły i nic nam się nie chce. Obniżony
nastrój i ograniczona witalność może także skutkować pogorszeniem stanu
zdrowia.
Saturn zmusza nas do
pracy – w zależności od miejsca i rodzaju tranzytu
może to być niezwykle wytężona praca
zawodowa, ale również praca nad sobą, praca dla innych itp. I bynajmniej nie
jest to radosne spełnianie się w zawodzie lub miła sercu samorealizacja. Saturn oznacza pracę ciężką, trudną,
znojną, czasem w poczuciu bezsensu, w stanie przeciążenia, bez widoków na
spektakularne osiągnięcia. Przynajmniej tak odbieramy rzeczywistość podczas
tranzytu. Po fakcie może okazać się, że był to jednak czas niezwykle
produktywny, przygotowujący nas do późniejszych sukcesów.
7. Solidne fundamenty
Mozół, dyskomfort, niedobór,
utrata, które przytrafiają nam się podczas tranzytu Saturna, zazwyczaj nie idą
na marne. Dziedzina życia, którą przeorał Saturn, potem oparta jest już na dużo
bardziej solidnych fundamentach, czego korzystne skutki widzimy po czasie –
zazwyczaj dopiero po zakończeniu tranzytu.
W tym sensie zwłaszcza końcowa faza tranzytu może już stać się okresem zasiewu, w przeciwieństwie do
początkowej, która miała charakter żniw.
Zdarza się także, że
tranzyt Saturna realizuje się po prostu jako niefart czy przykre wydarzenie, na które nie mieliśmy wpływu i
które trudno uznać za karę za nasze zaniedbania czy przyczynek do późniejszego
rozkwitu. To najbardziej przykra, złowroga manifestacja maleficznego Saturna,
do której nie sposób dopasować żadnej psychologicznej teorii o samorozwoju i
drodze przez ciernie do gwiazd Niektórzy mówią tu wtedy o tzw. karmie czy złym
losie.
Pani Doroto, pisze Pani niezwykle ciekawie o astrologii! Na pozór lekko i swobodnie, ale widać, że owa swoboda wynika z olbrzymiej wiedzy jaką Pani posiada. Trafiłam tu przez przypadek, ale z przyjemnością pozostanę na dłużej. Zdecydowanie znajdzie się Pani w mojej osobistej "topce" polskich astrologów, którzy dzielą się wiedzą. :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa;) Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń