Zdecydowanie nie jestem Neptunikiem. Neptun w moim horoskopie
urodzeniowym nie odbiera żadnych aspektów ani do planet osobistych, ani
do osi. Działanie tej planety znałam więc jedynie teoretycznie - głównie
z książek oraz z opowieści znajomych obdarzonych mocną pozycją Neptuna w
kosmogramie. Tak czy inaczej długo trudno było mi uchwycić sposób
oddziaływania „wyżej oktawy Wenus”, jak czasem nazywany jest Neptun. Nie
do końca rozumiałam tzw.
„neptuniczną zasadę”, wydawała mi się bardzo odległa i nieco abstrakcyjna. Nie przemawiają do mnie także dziedziny, którym patronuje. Nie przejawiam talentów artystycznych, żadne ze mnie medium, nie jestem szczególnie „uduchowiona”, nie odczuwałam potrzeby zgłębiania tzw. „innych wymiarów”, bywam wręcz sceptycznie nastawiona do ich istnienia. W moim przypadku sprawdziła się reguła, że bardzo trudno jest w pełni rozumieć ten elementu horoskopu, którego działania nie doświadczyliśmy empirycznie czyli na własnej skórze.
Tak było i w moim przypadku, jednak do czasu. Jakkolwiek nieprawdopodobnie to zabrzmi, gdy tylko Neptun przebywający obecnie w znaku Ryb wiosną zeszłego roku utworzył tranzytu w postaci trygonu do mojego Merkurego w Raku, planeta ta przemówiła do mnie w najbardziej charakterystyczny dla siebie sposób: to znaczy poprzez serię wyjątkowych snów, które – wszystko na to wskazuje – nie były tylko zwykłą rekonstrukcją stanu mojej podświadomości.
Najpierw przyśniła mi się moja nieżyjąca już mama. Stanęła mi przed oczyma jako żywa z czasów, gdy była jeszcze w pełni sił i przemówiła, odnosząc się do mojego największego życiowego problemu. We śnie wysłuchała mojej skargi i swoim zwyczajem wypowiedziała tylko jedno zdanie będące czymś w rodzaju komentarza lub raczej proroctwa i jednocześnie wskazówką, której powinnam się trzymać. Zrobiła to tak sugestywnie, że po przebudzeniu długo nie mogłam uwierzyć, że było to jedynie co najwyżej spotkanie „duchowe”. Choć minął już ponad rok, do dziś nie mogę zapomnieć tego snu. Czy był on proroczy? Głęboko wierzę, że tak.
To pokrzepiające spotkanie z mamą było zaledwie początkiem serii dziwnych snów, których cały czas doświadczam na tym tranzycie. Mam nieodparte wrażenie, że nie były to sny z gatunku przypadkowych, jakie miewałam wcześniej, lecz sny znaczące, pozwalające mi na kontakt z „innym wymiarem”, pobudzające intuicję i pokazujące - a raczej po neptunowemu objawiające - drogę. Mimo że był to „zaledwie” łagodny trygon, tranzyt ten pchnął mnie m.in. w kierunku pewnego rodzaju twórczości literackiej, czego dowodem jest powrót do pisania bloga po latach milczenia. Biorąc pod uwagę to, ile serca wkładam w uładzenie prowokowanego przez ten tranzyt natłoku myśli, chyba można to potraktować jako podjęcie działalności artystycznej, której patronuje Merkury z Neptunem. Teraz tranzyt ten nieco mi się rozluźnił, jednak z niecierpliwością czekam na kolejne przejście Neptuna przez Merkurego. Być może odczuwana przeze mnie duża siła jego oddziaływania jest wzmożona przez fakt, że na co dzień nie odczuwam jego wpływów (jeśli nie liczyć Ryb na szczycie 2 domu i neptunicznego zamętu w sprawach finansowych), więc potrzebuję czasu, by poznać i przyswoić sobie tę specyficzną energię.
„neptuniczną zasadę”, wydawała mi się bardzo odległa i nieco abstrakcyjna. Nie przemawiają do mnie także dziedziny, którym patronuje. Nie przejawiam talentów artystycznych, żadne ze mnie medium, nie jestem szczególnie „uduchowiona”, nie odczuwałam potrzeby zgłębiania tzw. „innych wymiarów”, bywam wręcz sceptycznie nastawiona do ich istnienia. W moim przypadku sprawdziła się reguła, że bardzo trudno jest w pełni rozumieć ten elementu horoskopu, którego działania nie doświadczyliśmy empirycznie czyli na własnej skórze.
Tak było i w moim przypadku, jednak do czasu. Jakkolwiek nieprawdopodobnie to zabrzmi, gdy tylko Neptun przebywający obecnie w znaku Ryb wiosną zeszłego roku utworzył tranzytu w postaci trygonu do mojego Merkurego w Raku, planeta ta przemówiła do mnie w najbardziej charakterystyczny dla siebie sposób: to znaczy poprzez serię wyjątkowych snów, które – wszystko na to wskazuje – nie były tylko zwykłą rekonstrukcją stanu mojej podświadomości.
Najpierw przyśniła mi się moja nieżyjąca już mama. Stanęła mi przed oczyma jako żywa z czasów, gdy była jeszcze w pełni sił i przemówiła, odnosząc się do mojego największego życiowego problemu. We śnie wysłuchała mojej skargi i swoim zwyczajem wypowiedziała tylko jedno zdanie będące czymś w rodzaju komentarza lub raczej proroctwa i jednocześnie wskazówką, której powinnam się trzymać. Zrobiła to tak sugestywnie, że po przebudzeniu długo nie mogłam uwierzyć, że było to jedynie co najwyżej spotkanie „duchowe”. Choć minął już ponad rok, do dziś nie mogę zapomnieć tego snu. Czy był on proroczy? Głęboko wierzę, że tak.
To pokrzepiające spotkanie z mamą było zaledwie początkiem serii dziwnych snów, których cały czas doświadczam na tym tranzycie. Mam nieodparte wrażenie, że nie były to sny z gatunku przypadkowych, jakie miewałam wcześniej, lecz sny znaczące, pozwalające mi na kontakt z „innym wymiarem”, pobudzające intuicję i pokazujące - a raczej po neptunowemu objawiające - drogę. Mimo że był to „zaledwie” łagodny trygon, tranzyt ten pchnął mnie m.in. w kierunku pewnego rodzaju twórczości literackiej, czego dowodem jest powrót do pisania bloga po latach milczenia. Biorąc pod uwagę to, ile serca wkładam w uładzenie prowokowanego przez ten tranzyt natłoku myśli, chyba można to potraktować jako podjęcie działalności artystycznej, której patronuje Merkury z Neptunem. Teraz tranzyt ten nieco mi się rozluźnił, jednak z niecierpliwością czekam na kolejne przejście Neptuna przez Merkurego. Być może odczuwana przeze mnie duża siła jego oddziaływania jest wzmożona przez fakt, że na co dzień nie odczuwam jego wpływów (jeśli nie liczyć Ryb na szczycie 2 domu i neptunicznego zamętu w sprawach finansowych), więc potrzebuję czasu, by poznać i przyswoić sobie tę specyficzną energię.
Nie
bez powodu
Merkury i Neptun reprezentują dwie biegunowo różne metody poznania, a
oksymoroniczne sformułowanie "poczuć rozumem" bardzo dobrze oddaje
mariaż tych dwóch planet. Mimo
że znaczenie lepiej niż przed tranzytem rozumiem już neptuniczną
zasadę, nadal nie potrafię ubrać jej w słowa i opisać ją w kategoriach
merkurowej racjonalności. Chyba na tym właśnie
polega owa neptuniczność.
Moje Neptunowe struny grają na całego, aż za nadto. Słońce kwinkunks Neptun, oraz moja oblubienica Wenus w opozycji do Neptuna. W pozytywnym znaczeniu, ten woal mgły daje mi inspiracje do tworzenia czegoś poza granicami zmysłów. Szeroko pojętą sztuka, trudna do sprecyzowania i ukierunkowania, rozproszona. Za to w namacalnym świecie " pomaga" mi w przyciąganiu ludzi o wątpliwej uczciwości. Daję się łatwo omotać, oszukać i jako osoba bardzo wrażliwa przeżywam to wszystko i duszę w sobie. Pasjonuję się teatrem, jestem początkująca aktorką ale nie jestem pewna czy właśnie w tym kierunku mam się nadal rozwijać. To jest właśnie ten mój Neptun. Daje mi nie jasne sytuacje ale i natchnienie :).
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za komentarz;) Życzę neptunicznej obfitości oraz twórczego jej wykorzystania. Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuń