Któż z
praktykujących astrologów nie zna takiej oto sytuacji: początek znajomości z
kimś ważnym w Twoim życiu - w pozytywnym, rzadziej w negatywnym tego słowa
znaczeniu. Czasami chodzi o relację o charakterze romantycznym, częściej o
zwykłe koleżeństwo, więzy sympatii lub przeciwnie – o silną, lecz niczym
nieuzasadnioną antypatię. „Konia z rzędem za datę, a królestwo za godzinę
urodzenia tego oto osobnika!” – myślisz sobie w duchu, zaś w głowie kreślisz już
jego potencjalny horoskop. „Jaki układ w horoskopie mógłby obrazować tak
ciekawą/wyjątkową/atrakcyjną/niesympatyczną/wredną (niepotrzebne skreślić) osobowość?” – pytasz sam siebie, formułując pierwsze hipotezy co do najbardziej prawdopodobnego wyglądu kosmogramu owego „ktosia”.
ciekawą/wyjątkową/atrakcyjną/niesympatyczną/wredną (niepotrzebne skreślić) osobowość?” – pytasz sam siebie, formułując pierwsze hipotezy co do najbardziej prawdopodobnego wyglądu kosmogramu owego „ktosia”.
Zwykle
najłatwiej jest ustalić rok narodzin. Zawęziwszy obszar poszukiwań do 12 miesięcy,
wertujesz wtedy efemerydy, by odnaleźć w nich taki dzień i miesiąc, w którym
konfiguracja planet odpowiadałaby temu, co zaobserwować można w codziennych
kontaktach z właścicielem odtwarzanego horoskopu. „Ciężka sprawa” – myślisz
sobie, ale jeśli przy jakiejś okazji uda się jeszcze poznać jego znak zodiaku,
zagwozdka dotyczyć będzie już tylko konkretnego dnia urodzenia w określonym -
bo około trzydziestodniowym - przedziale czasowym. „Na pewno jest Bykiem, ale
urodził się pod koniec kwietnia z Wenus w Byku, czy raczej w połowie maja, gdy
Wenus weszła do Bliźniąt?” – dywagujemy w wolnych chwilach.
Przy
odrobinie determinacji prędzej czy później nadchodzi moment, w którym nie tylko
rok, ale i dzień oraz miesiąc narodzin przestają być tajemnicą. Nareszcie mamy
przed sobą pozycję wszystkich 10 ciał niebieskich (przy okazji możemy także z
grubsza ustalić aspekty między nimi). Wiemy już, w jakim znaku są planety
osobiste: Słońce, Merkury, Wenus i Mars – no chyba że akurat w tym dniu
zmieniały one swe położenie w znaku zodiaku, wówczas nasze wątpliwości może
rozwiać tylko dokładna godzina urodzenia.
Takich właśnie zmartwień stosunkowo często przysparza
szybko poruszający się Księżyc. „Był jeszcze w Rybach, czy już w Baranie?”
– wahamy się, przymierzając zachowanie
człowieka do obu księżycowych wariantów. Bywa, że wstępnie wykluczamy jeden z nich
jako niepasujący do tego, co wiemy o tym kimś. Na ogół jednak nie mamy stuprocentowej
pewności, czy nasza decyzja jest trafna. „Może jest w Rybach, ale w 1 domu albo
w Baranie, ale w domu 12” – zastanawiamy się. Księżyc ma bowiem to do siebie,
że najwyraźniej manifestuje się dopiero w bliskich, intymnych relacjach, a skoro
możemy tylko teoretyzować na temat jego/jej kosmogramu, nasza znajomość zapewne
nie ma jeszcze takiego charakteru.
Analizując wygląd zewnętrzny tej
osoby, metodą obserwacji i/lub eliminacji intensywnie poszukujemy również ascendentu.
Rozważamy też, która planeta mogłaby ewentualnie wschodzić, nadając ton całej
osobowości. Wariantów horoskopów, które z jakiegoś powodu pasowałby do danego
człowieka, jest całe mnóstwo. Tworząc horoskop hipotetyczny, nieuchronnie dochodzimy
do konkluzji typowej dla sporządzania horoskopów elekcyjnych – gdy jeden element „zgadza się” i
harmonizuje z tym, co już wiemy o osobie, wtedy okazuje się, że w tak ustawionym kosmogramie co innego żadną miarą
„nie pasuje”.
Tak czy
inaczej dopiero pozyskanie prawdziwej godziny urodzenia umożliwi postawienie przysłowiowej
„kropki nad i”. Niestety jej ustalenie niemal zawsze pozostaje największym
wyzwaniem. Pół biedy, jeśli problem tkwi tylko i wyłącznie w znalezieniu dogodnej
okazji do zadania temu komuś jakże nietypowego pytania: „o której się
urodziłeś?”. Jak pokazuje praktyka, spora grupa osób zwyczajnie nie zna na nie
odpowiedzi. Nie zawsze też uda się nam
zmobilizować naszego „ktosia” do tego, by zasięgnął języka u rodziców, nie
mówiąc już o nakłonieniu go do zdobycia potrzebnych nam danych urodzeniowych w
urzędzie stanu cywilnego.
Przyjmijmy
jednak wariant optymistyczny – mamy upragnioną godzinę urodzenia. Chwila, w
której wreszcie spoglądamy na rysunek prawdziwego horoskopu tego kogoś jest po
prostu bezcenna! Osobiście uwielbiam
moment, w którym zagadka pod tytułem: „jaki on/ona ma horoskop” zostaje
rozwikłana. W mgnieniu oka wszystkie klocki kosmogramu, którymi od momentu
poznania daty urodzenia aż do tej pory jedynie żonglowaliśmy w myślach,
układają się w spójną, sensowną całość. Wystarczy rzut oka i już wiemy, że „to na
pewno jest to”. Co ciekawe, choć odnaleziony kosmogram bardzo często pasuje do
tej osoby jak ulał, prawie zawsze ów wykres bardzo mocno mnie zaskakuje. Dzieje
się tak, gdyż z reguły po prostu nie brałam pod uwagę takiego genialnego w swej
prostocie, teraz już oczywistego rozstrzygnięcia. Czasem jestem dość blisko,
ale ten właściwy horoskop to prawdziwy majstersztyk uwzględniający absolutnie
wszystkie aspekty osobowości – słowem niepowtarzalność danego człowieka. Czyżby
w ten sposób porządek kosmiczny okazywał nam swoją przewagę nad naszym ludzkim intelektem?
Z moich
doświadczeń związanych z odtwarzaniem horoskopu osoby, której pełnych danych
urodzeniowych nie posiadamy, wynikają dwa wnioski:
· Po pierwsze w zasadzie nie jesteśmy w stanie
odgadnąć, jak ten kosmogram wygląda. Jego „namierzanie” jest co prawda świetnym
ćwiczeniem astrologicznym, lecz w praktyce do końca pozostajemy jedynie na
etapie przypuszczeń, spekulacji i domniemywań, które rzadko kiedy mają wiele
wspólnego z rzeczywistym horoskopem. Potencjalnych wariantów jest zbyt wiele,
zaś to, jak misternie mogą zostać uwidocznione cechy wyglądu czy charakteru,
zadziwia nawet doświadczonego astrologa.
· Po drugie sądzę,
że „genialna prostota” czyjegoś kosmogramu, w którym tak pięknie zakodowany
jest cały człowiek, stanowi wiarygodny test weryfikacyjny prawdziwości godziny
urodzenia. Po prostu na pierwszy rzut czuje się, że wszystko w nim gra i że
jest to tzw. „horoskop działający”.
A co jeśli jednak
„nie pasuje”, zaś astrologiczna intuicja podpowiada nam, że narysowany horoskop
rzekomo należący do kogoś, kogo mniej lub bardziej zdążyliśmy już poznać, to „nie
to”? Moim zdaniem sytuacja taka jest dla nas astrologów ważną informacją
zwrotną – może być to sygnał, że podana godzina urodzenia jest jednak nieprawidłowa,
zaś domniemany horoskop tego kogoś „nie działa”, gdyż zwyczajnie nie jest jego horoskopem...
Należy pamiętać o planetoidach i mniej ważnych elementach-czasami to jest bardzo ważne.Co gorsze ja słyszałem że po przeprowadzce zachowuje się asc i mc oraz reszta domów jakby ktoś urodził się gdzie indziej!Jeżeli tak to może być problem!
OdpowiedzUsuń