Saturn
przemierzający znak Strzelca sprzyja krytycznemu spojrzeniu na cały system
edukacji. Nie dziwi więc, że właśnie teraz rozwinęła się dyskusja wokół
gimnazjów czy sześciolatków w szkołach. To nic, że Strzelec patronuje raczej
tzw. „wyższej edukacji” i szkolnictwu akademickiemu. Bez solidnej wiedzy zdobywanej
najpierw na poziomie podstawowym, a potem w szkole średniej nie ma przecież
mowy o owocnym pobieraniu nauk na żadnym uniwersytecie. Saturn musi zatem
zadbać o kontrolę jakości na każdym szczeblu systemu.
Tymczasem w
maju 2015 - tuż przed ingresem Saturna w znak Strzelca – weszła w życie nowa
formuła egzaminu maturalnego z języka polskiego. Niestety ta długo oczekiwana
przez polonistów zmiana mocno nas rozczarowała. Szybko okazało się, że wymogi
stawiane abiturientom niekoniecznie sprawdzają to, co powinny – tj. umiejętność korzystania z ugruntowanej
wiedzy polonistyczno - humanistycznej. Dlaczego wbrew podejściu ministerstwa
edukacji wiedza potrzebna jest maturzyście na równi z umiejętnością jej
spożytkowania oraz na czym polegają błędne założenia przeprowadzonej reformy
łatwo wykazać, odwołując się do jak zawsze niezawodnej „królewskiej wiedzy”.
Gdy mowa o nauce
i edukacji warto przypomnieć, że w systemie astrologicznym istnieją 4 planety
odpowiedzialne za zarządzanie informacją, gromadzenie i wykorzystywanie wiedzy.
Są to 3 planety mające władztwo w znakach jakości zmiennej – tj. Merkury,
Jowisz, Neptun oraz Uran – nowy władca Wodnika. Wiedza na najbardziej podstawowym
poziomie utożsamiana jest oczywiście z Merkurym. To on symbolizuje proces
zdobywania tzw.„wiadomości bazowych” – czyli tych niezbędnych do sprawnego
funkcjonowania w życiu codziennym (np. „jajko na miękko gotujemy 3 minuty”, a
„do szkoły najszybciej można dotrzeć tramwajem nr 6”), jak i tych wymaganych od
uczniów w szkole w miarę realizacji tzw. programu nauczania z poszczególnych
przedmiotów (np. „6x8=48” czy „człowiek jest ssakiem”). Wiadomości te składają
się na tzw. „wiedzę ogólną”, a ich przyswojenie jest podstawą pojmowania
świata. Tworzą one również aparat pojęciowy i dopiero w dalszej kolejności mogą
być wyzyskiwane twórczo. Merkury symbolizuje też poddawanie informacji logicznej
obróbce i systematyzacji, jednak bez ich oceniania i wartościowania. Proces ten
kojarzy się z pracą neuronów i budowaniem siatki połączeń między nimi. Liczą
się suche fakty, a także detale i szczegóły, które kiedyś przecież mogą się do
czegoś przydać. Tu na ogół jeszcze nie trzeba za wiele rozumieć – często wystarczy
uczenie się na pamięć. To w jakimś sensie bezrefleksyjna i mechaniczna część
pracy naszego mózgu, czasami niejako „bezmyślnie” operującego dostarczonymi mu
danymi. Merkurowe informacje utrwalają się dzięki regularnym powtórkom. W
efekcie powstaje swoisty „szkielet z wiedzy” – im więcej „wiadomości bazowych”
wchłoniemy, tym szkielet ten jest solidniejszy i wytrzymalszy, i tym łatwiej
podda się nadbudowie.
Nie bez powodu
Jowisz przestawiany jest w astrologii jako antagonista Merkurego. Planeta ta
patronuje przecież nie tyle zdobywaniu informacji, co wyciąganiu daleko idących
wniosków z posiadanych już danych, kreatywnemu tworzeniu całych systemów
wiedzowych, uogólnianiu oraz formułowaniu teorii i reguł. Unika konkretu, za to
chętnie odwołuje się do abstrakcji. Jowiszowa aktywność to główne źródło
wspomnianej wyżej nadbudowy. Nie ma jednak efektywnej pracy Jowisza bez „wiadomości
bazowych” i „szkieletu z wiedzy” stworzonego przez Merkurego. Sam Jowisz bardzo
łatwo bowiem prowadzi nas na manowce nadmiernego teoretyzowania, oderwania od
rzeczywistości, idealizacji i huraoptymizmu. O krok dalej idzie Uran,
dostrzegając związki między rzeczami i zjawiskami intuicyjnie, na zasadzie genialnego przebłysku.
Jeszcze inaczej przedstawia się sprawa z Neptunem, który opierając się na dziwacznej
wizji i niewyjaśnialnym przeczuciu, z punktu widzenia Merkurego, a nawet
Jowisza czy Urana nie wiedzieć czemu zawsze jakoś wyciąga właściwe wnioski z
niedostatecznych przesłanek.
Kłopot z
dzisiejszą maturą z języka polskiego polega na tym, że egzamin w nowej formule
właściwie przestał sprawdzać to, co w procesie edukacji – przynajmniej na
poziomie przedakademickim – moim zdaniem najważniejsze: mianowicie ów merkurowy
poziom „wiadomości bazowych” abiturienta. Matura z polskiego – zarówno pisemna,
a już szczególnie ustna – polega na omówieniu dołączonego do zadania tekstu
oraz na odnalezieniu i choćby pobieżnym scharakteryzowaniu dwóch, góra trzech innych
przykładów tzw. „tekstów kultury”, w których wystąpił podobny problem lub
motyw. Przy czym owym „tekstem kultury” w rozumieniu Centralnej Komisji
Egzaminacyjnej wcale nie musi być tekst literacki, nie mówiąc już o ambitnej
lekturze. Może to być plakat, film nie najwyższych lotów, telewizyjny sitcom
czy blog modowy – o ile tylko uczeń potrafi zręcznie wpisać go w otrzymany temat.
Nieznacznie tylko rzecz upraszczając, można powiedzieć, że wystarczy, jeśli na
przykład odnajdzie dwa inne utworu, w których podobnie jak w „Ludziach
bezdomnych” ukazany został problem samotności bohatera, by egzamin zakończył
się pozytywnie, przy czym w grę wchodzą także telenowele, a nawet zasłyszane w
dzieciństwie baśnie Andersena. Niestety to nie żart. W rezultacie pomyślnie
zdana matura z polskiego nie zawsze już świadczy o wiedzy i umiejętnościach,
które to uczeń zdobywał przez 12 lat szkolnej edukacji. Częściej dowodzi
jedynie z ogólnej inteligencji czy sprytu maturzysty. Merkurowy konkret schodzi
na dalszy plan – bardziej liczy się zaś jowiszowa kreatywność, uraniczny
refleks czy wręcz neptuniczna ściema.
Z punktu
widzenia astrologii sedno problemu tkwi w tym, że nawet jeśli teoretycznie polecenie
maturalnie wymaga rozwiązania jakiegoś problemu o charakterze jowiszowym (i
słusznie, bo w końcu to egzamin dojrzałości), to wytyczne egzaminacyjne wcale
nie zakładają, że uczeń koniecznie musi zrobić to w oparciu o konkretną
merkurową wiedzę. Może swobodnie ominąć poziom merkurowy i bez poważniejszych
konsekwencji dla oceny od razu przeskoczyć do poziomu jowiszowego lub nawet
neptunicznego. Nie ma przecież potrzeby zagłębiania się w temat, schodzenia do poziomu
konkretu, przypominania sobie tzw. wiadomości o epoce stanowiącej kontekst do
rozważań, analizowania wydarzeń w utworze i wynikających z nich zawiłości
postaw życiowych bohaterów, przyporządkowania tytułów, nazwisk autorów i imion
postaci - jednym słowem tego
wszystkiego, co było istotą starej, poczciwej matury i co niestety uznane
zostało za niepotrzebne zaśmiecanie pamięci.
Nietrudno
dojść do wniosku, że tak skonstruowana matura nie sprawdza jak przed laty
przydatności absolwenta do podjęcia nauki na uczelni wyższej, gdzie
teoretycznie powinien już stykać się głównie z jowiszowymi zagadnieniami
ogarnialnymi tylko dzięki dobremu opanowaniu funkcji merkurowych. Kiedyś
przejście przez sito egzaminacyjne było sprawdzianem przede wszystkim wiedzy
merkurowej właśnie i prawdziwą przepustką na wyższy szczebel – czyli do świata
Jowisza – na którą trzeba było zapracować. Zdanie matury dawało też przyzwolenie
i zarazem stanowiło względną gwarancję na sensowne operowanie wiedzą na
poziomie uranicznym (a nawet neptunicznym) bez nadmiernego ryzyka błędów i
wypaczeń spowodowanych ignorancją wobec Merkurego. Tymczasem rzeczą naturalną
stało się, że umysł dzisiejszego studenta bywa nie dość wyćwiczony mozolnym
zdobywaniem wiedzy, jej żmudną obróbką, szukaniem powiązań między danymi. Taki
przeskok intelektualny może być szkodliwy zarówno dla
osoby wchodzącej w dorosłe życie, jak i dla rozwoju nauki, gdyż w zasadzie
uniemożliwia bezpieczne i produktywne buszowanie po królestwie wyższej edukacji.
Jakby tego
było mało na rozprzężenie w systemie maturalnym nakłada się jeszcze problem
uranicznego podchodzenia do wiedzy i informacji przez pokolenie „cyfrowych
tubylców”. Ale to już temat na kolejny wpis.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że jesteś! Bardzo chętnie poznam Twoje zdanie, ale jako administrator strony zastrzegam sobie prawo do usuwania wszelkich obraźliwych i niezgodnych z prawem wypowiedzi.