środa, 27 czerwca 2018

Hoży trzydziestolatek i wyzwolona czterdziestka – czyli o różnicy wieku w związkach i nowych trendach w dobieraniu się w pary


Wszystkim zmartwionym faktem, że coraz trudniej jest się nam sparować, niezmiennie powtarzam, że na szczęście minęły już czasy, w których partnera życiowego (co ja piszę – oczywiście małżonka! 😀) bezwzględnie należało znaleźć najpóźniej przed 25 rokiem życia, gdyż temu, kto się spóźnił, natychmiast przyklejano łatkę „dziwaka”, toteż na ogół pozostawał mu klasztor lub przykry los „starej panny” czy „starego kawalera”. Na szczęście, bo zmiana obyczajowości, która zaszła mniej więcej w ciągu ostatnich 20 lat, daje szanse na spełniony związek właściwie w każdym wieku. Tak zwany „rynek matrymonialny” jest bowiem dziś znacznie pojemniejszy niż jeszcze chociażby kilka dekad wstecz. Dawniej małżeństwo było w zasadzie nierozerwalne, a bycie rozwódką czy rozwodnikiem stygmatyzowało na tyle skutecznie, że było rzeczą arcytrudną (choć oczywiście nie niemożliwą) ułożyć sobie życie raz jeszcze. Możliwość związania się ponownie dawało w zasadzie dopiero wdowieństwo lub też napotkanie osoby o takim właśnie statusie.   

Dzisiaj natomiast oprócz trzydziestoletnich (i starszych) singielek oraz singli pulę poszukujących i poszukiwanych zasilają nie tylko Ci, którzy stracili partnera w tragicznych okolicznościach (a ponieważ żyjemy teraz znacznie dłużej, liczba wdów i wdowców, którzy czują jeszcze potrzebę bycia z kimś, stale się powiększa), ale także tzw. panny i kawalerowie z odzysku. Mimo że kij ma dwa końce i powszechność rozwodów, z jaką mamy obecnie do czynienia, ma wiele negatywnych skutków,  nie zmienia to jednak faktu, że sytuacja ta zwiększa szanse na satysfakcjonującą relację bez względu na wiek i wcześniejsze doświadczenia, dając nadzieję także tym, którzy z różnych powodów nie stworzyli jej do tej pory. 

Ciesząc się szczęściem tych, którzy zbudowali związek - często po latach poszukiwań „tego właściwego” lub „tej właściwej” -  a także wysłuchując historii moich klientów, zauważyłam ciekawą tendencję, która do niedawna była równie rzadka jak 50 lat temu rozwód z powodu tzw. „niezgodności charakterów”. O ile  - wykluczając przy tym małżeństwa licealne czy studenckie równolatków - swojego czasu swoistą normą był mąż starszy (niekiedy znacznie) od żony, to obecnie coraz częściej kobiety wiążą się z mężczyznami młodszymi od siebie – i to sporo jak na wcześniejsze standardy, bo z młodszymi o co najmniej kilka, a czasem nawet kilkanaście lat.

Znaczna różnica wieku - i to w kierunku rzadko dotąd spotykanym (bo to nie dojrzały, ustatkowany życiowo, starszy o dekadę mężczyzna poślubia młodą kobietę, lecz dojrzalsza metrykalnie kobieta jest atrakcyjna dla mężczyzny wyraźnie młodszego) – musi budzić zainteresowanie astrologa. Pominąwszy fakt, że przeciętna kobieta czterdziestoletnia w roku 2018  zazwyczaj żyje i wygląda zupełnie inaczej niż jej matka, gdy była w podobnym wieku, warto poszukać astrologicznych przyczyn tego, że zwłaszcza panie urodzone w drugiej połowie lat 70-tych cieszą się autentycznym zainteresowaniem wśród panów, którzy przyszli na świat w latach 80-tych.  Wydaje mi się, że w tych właśnie rocznikach zjawisko to jest najbardziej rozpowszechnione, lecz naturalnie trend ten rozciąga się również na kobiety i mężczyzn z roczników starszych i młodszych. 

Jakie są astrologiczne korzyści ze związków, w których partnerów dzieli pewna różnica wieku? Co astrologia mówi o powodach tego, że obecnie kobiety czterdziestoletnie coraz częściej znajdują szczęście w ramionach trzydziestolatków, zaś trzydziestoletnich mężczyzn nie odstręcza od nich ani pesel, ani społeczne konwenanse?

Wiek ma znaczenie … w astrologii porównawczej
Z astrologicznego punktu widzenia związek osób, które dzieli przynajmniej kilkuletnia różnica wieku, może być o wiele ciekawszy i bardziej rozwijający niż stworzenie pary z równolatkiem. Dlaczego tak się dzieje? Otóż gdy zdecydowaliśmy się na bycie z kolegą/koleżanką z klasy lub z kimś z tego samego roku na studiach, osoba ta najprawdopodobniej ma planety społeczne (czyli Jowisza i Saturna) oraz pokoleniowe (Urana, Neptuna i Plutona) posadowione bardzo blisko naszych planet -  a więc nie tylko w tym samym znaku zodiaku co my, ale być może nawet na zbliżonym stopniu tegoż znaku. Z jednej strony powoduje to, że nasz wybranek lub wybranka oczywiście wspiera nasze pozytywne konfiguracje horoskopowe (cudownie jest, jeśli mamy urodzeniowo np. trygon Wenus i Jowisza, a małżonek urodzony tylko kilka miesięcy wcześniej bądź później swoim własnym Jowiszem, który zajmuje bardzo podobną pozycję także w jego kosmogramie, aspektuje również naszą Wenus, niejako „pomnażając” nam ten jakże pozytywny aspekt).  Jednak z drugiej strony na tej samej zasadzie partner taki może nam wzmocnić  układy negatywne (np. sami posiadamy Księżyc w koniunkcji z Saturnem, a nasz partner – rówieśnik swoim własnym Saturnem dodatkowo „siedzi nam” na tym Księżycu, nie pozwalając ani na chwilę oddechu i jedynie pogłębiając nasze księżycowo – saturniczne nastroje). Oczywiście jako równolatkowie my tak samo oddziałujemy na horoskop naszego partnera. Efekt jest taki, że rówieśnicy mogą czasami nieco „zamulać się” horoskopowo i czuć, że w swoim towarzystwie trochę duszą się we własnym energetycznym sosie.

Sytuacja wygląda zupełnie inaczej, gdy uczestników relacji dzieli przynajmniej kilka lat różnicy – i to niezależnie od tego,  czy mówimy o relacji partnerskiej czy też o układzie dziecko – rodzic, wnuczek – babcia itp. Wówczas co prawda partnerzy na ogół nie wzmacniają sobie nawzajem swoich korzystnych konfiguracji, ale ponieważ planety społeczne i pokoleniowe drugiej strony znajdują się jeśli nawet nie w innym znaku zodiaku, to już na pewno na innym stopniu tegoż znaku, jest szansa na to, że w ciekawy sposób wpłyną na nasz kosmogram, tworząc do niego całkiem nowe aspekty, których sami urodzeniowo nie posiadamy. Oddziaływanie horoskopu  drugiego człowieka na nasz osobisty horoskop przypomina bowiem permanentny tranzyt, który odczuwamy zawsze, gdy jesteśmy w towarzystwie tej osoby. Jeśli więc sami nie  mamy  na przykład sekstylu Urana do Słońca lub Jowisza na ascendencie, a doświadczamy go dzięki wpływowi horoskopu  naszego partnera, będziemy  czuć w jego obecności odżywczy powiew nowości i ekscytacji.

Jak zawsze istnieje jednak także druga strona medalu. Dobrze, jeśli „poprzesuwane” planety osoby wyraźnie starszej lub młodszej od nas tworzą do naszych planet fantastyczne aspekty harmonijne. Niestety jest również prawdopodobne, że zamiast sekstyli czy trygonów spotkamy się z oddziaływaniami niepożądanymi - na przykład z koniunkcją Plutona partnera do naszego Księżyca (której my sami nie mamy w kosmogramie) czy też z opozycją Neptuna na naszej ładnie aspektowanej Wenus. I w tym wypadku mamy do czynienia z odmiennością oraz z wyjściem poza nasz własny horoskop, tylko czy aby o takie przełamanie rutyny chodzi?

Takie negatywne aspekty odbierane przez nasz kosmogram ze strony „drugiej połówki” bywają naprawdę trudne – tym bardziej, że sami w sobie nie czujemy takich oddziaływań, bo posiadamy ich we własnym  horoskopie natalnym i w związku z tym nie jesteśmy do nich przyzwyczajeni, ani też nie opracowaliśmy strategii, jak sobie radzić z napięciami przez nie stwarzanymi. Tymczasem odkąd związaliśmy się z daną osobą, mamy z nimi do czynienia na co dzień…

Trudna sytuacja może wystąpić między innymi w przypadku siedmio - czy czternastoletniej różnicy wieku (oraz każdej innej wielokrotności siedmiu), szczególnie jeżeli w naszym własnym horoskopie Saturn tworzy jakiś nieharmonijne aspekty do planet osobistych lub do osi. Może okazać się bowiem, że druga osoba powieli nam te aspekty swoim Saturnem, który akurat co siedem lat wchodzi do znaku tej samej jakości, powodując powstanie aspektu kwadratury, opozycji lub koniunkcji nie tylko do naszego urodzeniowego Saturna, ale i tym samym do wszystkich planet niekorzystnie przez niego aspektowanych w naszym osobistym kosmogramie. Takie „zsaturnienie” nie najlepiej wróży relacji…

Przejdźmy teraz do intrygującej kwestii związków młodszych mężczyzn ze starszymi kobietami i ich astrologicznych przyczyn.      

Pluton i Uran w Wadze – dwóch planetarnych reformatorów relacji międzyludzkich w akcji
Rewolucyjne, transformujące zmiany w podejściu do małżeństwa i związków międzyludzkich, o których wspomniałam na wstępie i które uczyniły akceptowalnymi różnego rodzaju „nietradycyjne” związki,  to efekt pobytu aż dwóch planet pokoleniowych:  Plutona i Urana w znaku Wagi. Ta pierwsza planeta przebywała w znaku, który patronuje wszelkiego rodzaju relacjom, od roku 1972 do roku 1984,  a ta druga w latach 1969 -1975.  To wtedy przyszli na świat ludzie, którzy w dorosłym życiu chcąc – nie chcąc natychmiast przeorali obszary życia związane ze związkami  i partnerstwem, czego skutki widać dziś gołym okiem.

Tymczasem kobiety, które obecnie stosunkowo często nawiązują szczęśliwe relacje ze znacznie młodszymi partnerami, urodziły się przecież w drugiej połowie lat 70-tych, a więc co prawda z Plutonem w znaku Wagi, lecz z Uranem już w znaku Skorpiona.  Sądzę jednak, że sytuacja, której teraz doświadczają, nie byłaby możliwa, gdyby nie ich starsze koleżanki, które urodziły się właśnie z Uranem w znaku Wagi.

Bunt pokolenia „Urana  w Wadze” (rocznik 1969 – 1975)
Jak wspominałam podczas mojego tegorocznego wykładu na X Konferencji Polskiego Stowarzyszenia Astrologicznego („od Urana w Rybach do Urana w Wodniku – 12 uranicznych pokoleń Polaków”),   pozycja Urana w znakach zodiaku pokazuje, jak i na jakim obszarze 7-letnie pokolenie osób posiadających go w danym znaku zodiaku wyraża bunt, który ma moc zmieniania rzeczywistości – oczywiście w sposób i w dziedzinach bezpośrednio związanych z tymże znakiem. A to właśnie pokolenie „Urana w Wadze” - czyli osoby urodzone w latach 1969 – 1975 radykalnie zmieniło obyczajowość dotyczącą szeroko rozumianego partnerstwa. Stali się oni między innymi prekursorami zamieszkiwania par przed ślubem (aż trudno uwierzyć, że jeszcze w pierwszej połowie lat 90-tych uchodziło to za zjawisko „nie do pomyślenia”), jak i rozwodów „tylko” z powodu „ogólnego niedopasowania” oraz ponownego wiązania się z kimś innym na drugą połowę życia. Dzięki temu pokoleniu normą stała się kohabitacja (zwana kiedyś konkubinatem), związki „na próbę” oraz faktyczne równouprawnienie między kobietą a mężczyzną i sprawiedliwy podział obowiązków w partnerstwie. 

Bunt pokolenia „Urana w Skorpionie” (rocznik 1975 – 1982)
Natomiast  pokolenie „Urana w Skorpionie” zbuntowało się, poszerzając sferę swej wolności seksualnej oraz niezależności jeśli chodzi o zasoby materialne, czym dołożyło swoją cegiełkę do uniezależniania się od posiadania stałego partnera, bez którego wcześniej właściwie nie sposób było prowadzić akceptowanego przez społeczeństwo życia erotycznego, ani też utrzymać się pod względem ekonomicznym, gdyż najczęściej wymagało to posiadania męża, który zabezpieczy byt oraz żony, która w zamian za bezpieczeństwo finansowe pełnić będzie rolę gospodyni domowej. Bunt w takiej formie i o takich skutkach możliwy był oczywiście także dzięki przemianom gospodarczym i społecznym lat 90 – tych, w których to generacja „Urana w Skorpionie” wchodziła w dorosłe życie.    
  
Wyemancypowane niewiasty
Bunt pokolenia z Uranem w znaku Skorpiona szczególnie mocno dotyczy płci żeńskiej. To pierwsze pokolenie kobiet, które wyraźnie postawiło na samodzielność i samowystarczalność.  Zbuntowało się ono (nierzadko za namową własnych matek) przeciw skorpionicznej zależności emocjonalnej i materialnej między partnerami, co wiązało się ze zdobyciem dobrego wykształcenia, a nawet z przyłączeniem się do tzw. „wyścigu szczurów” w brutalnej i znów jakże skorpionicznej rywalizacji o lepsze stanowisko i wynagrodzenie.
Po przetarciu szlaków przez pokolenie „Urana w Wadze”  kobiety te skorzystały  także z  przyzwolenia na wieloletnie singlowanie bez konsekwencji w postaci wytykania placami, jakie niechybnie spotkałoby je jeszcze dekadę wcześniej. Stać je było na samodzielne życie, co z kolei umożliwiło krytyczny stosunek do potencjalnych partnerów w ich wieku, którzy nie spełniali oczekiwań, a jednocześnie nie byli już niezbędni, by zapewnić godziwą egzystencję oraz uniknąć negatywnej oceny społecznej.  Dużo większa swoboda seksualna, do której to pokolenie znacząco się przyczyniło, również nie zmuszała do przyspieszenia decyzji matrymonialnych, zwłaszcza że owocem wejścia do gry pokolenia „Urana w Skorpionie” jest także coraz więcej dzieci urodzonych poza związkiem małżeńskim. 

Naturalnie procesy zmian w podejściu do związków cały czas wpierał ich działający w tle urodzeniowy Pluton w znaku Wagi oraz Neptun w znaku Strzelca, który kazał im nieświadomie podmywać m.in. dotychczasowy system wartości, moralności oraz wierzenia religijne - ale to już temat na osobny artykuł.

Rekiny binzesu
Natomiast mężczyźni z pokolenia „Urana w Skorpionie” zbuntowali się nieco inaczej – tj. również wpisali się w wyzwolenie seksualne i dlatego długo nie poszukiwali stałych związków, a wielu z nich postawiło także na dążenie do samowystarczalności i niezależności emocjonalnej, w zamian stając się uzależnionym od dających poczucie wolności władzy, pracy, pieniędzy oraz najlepszych zasobów, czego zdobywaniu (jak na Skorpiona przystało – bez reszty) poświęcili swą młodość. To jedna z przyczyn, dla których dość trudno jest im porozumieć się z rówieśniczkami, które  to często przecież wręcz rywalizują z nimi w tych ambitnych dążeniach. Ponadto być może symbolem wywalczonej niezależności i statusu stały się dla nich kobiety młodsze i mniej doświadczone, a już na pewno w inny sposób wyrażające swój bunt.

Hoży trzydziestolatek z Uranem w Strzelcu i wyzwolona czterdziestka z Uranem w Skorpionie
Kim pod względem astrologicznym są mężczyźni mający dziś ok. 30 lat, którzy łamiąc stereotyp mówiący o tym, że to raczej partner powinien być starszy o partnerki (a jeśli nawet jest odwrotnie, to różnica wieku nie powinna wynosić więcej niż 2-3 lata), decydują się poważne na związki z kobietami w okolicach 40-tki ? Otóż bardzo często są to przedstawiciele pokolenia urodzonego z Uranem w znaku Strzelca (rocznik 1983 – 1990). Ich bunt polega przede wszystkim na sięganiu dalej niż sięgano dotychczas – tak pod względem fizycznym, jak i mentalnym. Pokolenie „Urana w Strzelcu” to obywatele świata, stawiający na własny rozwój, edukację, znajomość języków, niewidzący powodu, dla którego dom należy zakładać koniecznie w miejscu urodzenia czy żyć według dotychczasowych reguł i wartości. Nic więc dziwnego, że podobają im się wyzwolone, bardzo samodzielne, dobrze wykształcone i poszukujące dla siebie miejsca w nowych czasach, sporo od nich starsze singielki, które są w stanie dotrzymać im kroku.   Do tego wielu z tych młodych mężczyzn ma już Neptuna w znaku Koziorożca oraz Plutona w znaku Skorpiona, co oznacza, że przynależą do pokolenia, dla którego naturalne jest powolne rozmywanie tradycji, struktur i konwenansów (typu „kobieta powinna być młodsza od mężczyzny”) – to oczywiście za sprawą Neptuna - oraz rewolucjonizowanie sfery seksualnej i podejścia do wartości społecznych i zasobów (tu widać pewną wspólnotę celów Plutona w Skorpionie z generacją „Urana w Skorpionie”). 

Nie trzeba dodawać, że - jak wyjaśniałam na początku -  mężczyźni, które posiadają Urana, Neptuna i Plutona (nie mówiąc już o Jowiszu czy Saturnie) w  zupełnie innych znakach zodiaku niż ich „drugie połówki” mogą przecież   w arcyciekawy sposób oddziaływać na  horoskopy swych starszych partnerek (i vice versa) 😄.


A wy zetknęliście ze związkami, o których piszę w tym artykule? Znacie je ze słyszenia czy z autopsji?  Dajcie znać w komentarzu 😊



Tym, którzy już znaleźli swoją „drugą połówkę” i zdecydowali się na zawarcie związku małżeńskiego w przyszłym roku, polecam mój artykuł o elekcjach ślubnych i najlepszych datach na ślub w 2019 roku, który znajdziecie tutaj.Najlepsze daty na ślub w 2019

Podziel się :)

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że jesteś! Bardzo chętnie poznam Twoje zdanie, ale jako administrator strony zastrzegam sobie prawo do usuwania wszelkich obraźliwych i niezgodnych z prawem wypowiedzi.